Kąpiel
Po
porannym raporcie wszystkie dziewczyny wstały i szykowały się do wyjścia z
socjalnego, gdy oddziałowa powiedziała:
- Ewa, ty do mnie, zapraszam.
- Jasne szefowo. - Bez słowa obie
przeszły do gabinetu obok, a gdy usiadły, dziewczyna widząc napięcie na tak
przyjaznej zwykle twarzy beztrosko zapytała – No co tam? Poukładać ci recepty?
Pomóc coś?
- Miałaś wolne po nocce, wiec pewnie nie
wiesz, choć może się domyślasz, że babunia z dwunastki na całej prawej stronie
ma bardzo brzydkie początki odleżyn. Kostka i biodro wyglądają najgorzej. To po
Twojej nocce. Możesz mi powiedzieć, dlaczego tak się stało? – Oddziałowa była
oschła, nawet bardzo a jej ton różnił się zasadniczo od tego, jakim na co dzień
zwracała się do Ewy.
Dziewczyna
głośno wciągnęła powietrze nosem i wypuściła ustami lekko wydymając policzki,
jakby chcąc się uspokoić. Bardzo źle znosiła krytykę swojej pracy i pewnie
dlatego szefowa nie odezwała się przy innych. Gdy o niesolidną pracę koleżanki
oskarżały ją wprost, darła się na nie i wyzywała je, szukając jednocześnie
stronników i głośno wytykając dziewczynom błędy, jakby niezachwianie wierzyła,
że najlepiej wyjdzie na tym, gdy swą winę umniejszy. Robiła to zestawiając ją z
inną, większą w jej mniemaniu, a że nie mogła się wybielić i wytłumaczyć z
nieróbstwa, próbowała też skłócać ze sobą personel. Rozpowiadała wtedy wokół
kto co miał komu do zarzucenia za jego plecami i mnożyła plotki podsycając je
umiejętnie sfabrykowanymi i prawdopodobnymi kłamstwami. Zwykle to
działało i szefowa była po jej stronie. Pewnie myślała wtedy ze strachem o
swoim średnim wykształceniu, gdy tymczasem Ewa robiła studia i miała w swoim
mniemaniu duże szanse, by w przyszłości zająć jej stanowisko. Wszyscy na
oddziale sądzili, że pewnie wyłącznie dlatego miała u oddziałowej specjalne
względy.
- Co mam ci powiedzieć, Mariola? Tak jak
napisałam w raporcie, całą noc odwracałam ją co około dwie i pół godziny tak
samo, jak innych na oddziale. Tylko ona ma odleżyny, więc mówiąc najprościej,
to nie moja wina. – Rozłożyła dłonie w niby bezradnym geście i uważała, że
rozmowa jest zakończona, dlatego odpowiedź szefowej tym bardziej ją zdziwiła.
-
Ewa, przestań. – Oddziałowa nie dała się nabrać. - Nie kompromituj się.
Wiesz, że ona jest poważnie odbiałczona. To ciężki stan, ale stabilny. Gdybyś
ją obracała tak, jak mówisz, nic by się nie stało. W sali nie było żadnych
udogodnień, żadnych podpór, klinów, poduszek, kółek niczego. Nawet nie
przyniosłaś sobie alibi!
-
Przyniosłam, ale po sobie posprzątałam! – Zaprotestowała bardzo gwałtownie.
Zabrzmiało to sztucznie i nie dodało jej wiarygodności.
- Tak? To gdzie je odłożyłeś? – Mariola
nawet nie udawała, że jej wierzy. Spokojnie czekała na kolejne kłamstwo.
- Tam gdzie zawsze, do magazynu.
- Zmyślasz, Ewa. Widzisz, wiedziałam, że
tak powiesz, więc poszłam to sprawdzić. Gdy tylko usłyszałam o stanie babuni
zrobiłam to razem z dziewczynami. Jedyną rzeczą, jaką odniosłaś do magazynu był
koc do spania na fotelu. Sprzęt do udogodnień był, delikatnie rzecz
ujmując, trudny do wyciągnięcia dla jednej
osoby, bo został w dzień zastawiony pudłami z dwoma nowymi łóżkami dla
oddziału. Gdybyś wyjęła cokolwiek, nie dałabyś rady upchnąć tego na poprzednie
miejsce. Dlatego zdając raport przez twoją zmianą Krystyna napisała, że z braku
udogodnień trzeba się będzie podeprzeć poduszkami. Ale gdy ona czytała raport,
ty podobno bawiłaś się telefonem, więc skąd miałabyś to wiedzieć?
- Dobra. Poniosła mnie fantazja z tymi
udogodnieniami, pewnie używałam ich nockę wcześniej, człowiek może zapomnieć.
Mariolka, ja naprawdę ich obracałam. Naprawdę.
- Kogo?
- Facetów z dwójki i trójki, babki z
siedemnastki i babunię w dwunastce. Szkoda, że ona nigdy nie mówiła, bo sama by
ci o tym powiedziała.
- Kiedy to było? – Drążyła Mariola.
- Koło jedenastej, a potem po powtórce
serialu, nie wiem, która była godzina i... jeszcze koło czwartej.
- Ewa, nie wierzę w ani jedno twoje
słowo. Poza tym, od „koło jedenastej” od szóstej to jakieś pięć godzin, a nie
dwie. Kłamiesz.
- Jak uważasz. - Wzruszyła ramionami -
Nic na to nie poradzę, że mi nie wierzysz. Nie będę walczyć z wiatrakami.
Zrobiłam, co musiałam. To niczyja wina, że babunia jest odbiałczona, a nogę i
tak ma uschłą i przykurczoną, więc mniej tkanek, bliżej kość i łatwiej o
odleżyny. Medycyna. Normalne. Oddział już dawno powinien dla niej dostać
materac przeciwodleżynowy i dobrze o tym wiesz. Nie mam sobie nic do
zarzucania.
- Nie musisz mi tego tłumaczyć.
Wytłumacz mi raczej to, dlaczego przez dwie kolejne doby nie nabawiła się
kolejnych odleżyn? Jak sądzisz? Bo ja myślę, że gdy personel na swojej zmianie
robi co, do niego należy, takie rzeczy się nie dzieją. Ewa, to jest dom tych
ludzi, a ty kompletnie o tym nie pamiętasz. Dom, rozumiesz? Nie przechowalnia.
- To nie fair.
- Nie fair jest to, że gdy dziewczyny
zdążą we dwie zrobić trzy dwuosobowe pokoje z kąpielami, ty robisz jeden, a
powinnaś półtora i zawsze masz to samo tłumaczenie, że ktoś się ofajdał, a
przecież one mają to samo. Pracujesz wolniej, więcej śpisz na nockach...
- Mariolka, czy ty się słyszysz? - Przewróciła
oczami - Wszyscy śpią na nockach. O co ci chodzi?
- Tak, ale wstają, gdy trzeba, co dwie
godziny obracać mieszkańców, poza tym, co rusz wyskakujesz na fajkę. Wiecznie
gdzieś giniesz. Jesteś najużyteczniejsza, gdy cię tu nie ma, gdy wyślę cię z
mieszkańcem na badania do szpitala. Ewa, nie chcę z tobą pracować, nie chce cię
w moim zespole. Jesteś fajna dziewczyna, ale jak widać za młoda do pracy w Domu
Opieki, albo za mało odpowiedzialna za samą siebie, żeby jeszcze brać
odpowiedzialność za innych. Nie chcę ci robić przykrości, ale nie mogę wiecznie
usprawiedliwiać cię przed koleżankami. Właśnie to by było nie fair. Porozglądaj
się po piętrach, popytaj na innych oddziałach, spróbuj się przenieść w ciągu
miesiąca, bo ja nie dam ci rekomendacji na nową umowę. Jeśli gdzieś jakaś
oddziałowa cię zechce, da ci ją i zostaniesz w DPS -ie. Jesteś studentką, masz
gadane, dajesz się lubić. Próbuj. Tylko nie smaruj na oddział, to i my
nie będziemy mówić źle o tobie. A teraz wracaj do pracy.
Zawzięła
się. Widziała, jak dziewczyny gadają po kątach, że w końcu uczciwie zabrała się
za robotę. W czasie dyżuru tylko raz wychodziła na fajkę. Po raz pierwszy
pracowała na wysokich obrotach i czekała na swój dzień, aż nadejdzie, ale
Mariolka tak bardzo pozmieniała grafik, że niemal nie miała nocek. Nigdy nie
była sama. Miała za to czas na szukanie miejsca na piętrach. Znalazła sobie
przeniesienie, ale postanowiła dotrwać do swojej ostatniej nocki.
Gdy
na oddziale zrobiło się cicho, odczekała jeszcze godzinę i zadowolona poszła do
dwunastki. Babunia spała. Wyglądała jak wkurzony kurczak z tymi swoimi
przykurczami kończyn i resztką białych włosów na czubku głowy. Ewka ściągnęła
ją za łokieć i kolano na prześcieradło leżące na podłodze na tyle delikatnie,
by się nie potłukła i nie miała sińców, a potem razem z nim pociągnęła ją do
łazienki.
Odkręciła
wodę, początkowo ciepłą i lała nią leżącą na podłodze staruszkę. Potem zaczęła
się śmiać.
- Fajnie, co? Ciepełko. Ale zaraz będzie
koniec ciepełka, szmato. Przez ciebie straciłam pracę. Przez ciebie suko i
teraz zrozumiesz, że nie ma się co mi stawiać, Mariolka też kiedyś zrozumie. Ja
ci te cuchnące odleżyny wybiję z głowy! Nauczę cię, jak sama masz się obracać,
gdy trzeba, ty stara kukło! Ty kupo gnoju, osrańcu ty! Już ja cię nauczę.
I
odkręcała na przemian lodowatą i gorącą wodę polewając nią z pasją leżącego na
podłodze niedołężnego, jęczącego człowieka i szepcząc nienawistne zaklęcia i
sycząc przekleństwa i sącząc jad w serce babuni. A potem, gdy skończyła się
bawić, z pogardą i uśmiechem triumfu na mokrym prześcieradle zawlokła ją,
dygocącą ciągnąc po podłodze do pokoju i drwiąc bezlitośnie, że nic tak nie
poprawia krążenia jak wodne masaże.
Kiedy
Ewa chciała przenieść mokrą, kościstą staruszkę z podłogi na łóżko, poczuła
nieznośny ból. Wrzasnęła z wściekłości i szarpnęła się, ale bolało coraz
bardziej, więc puściła staruszkę, która upadając wydarła jej z głowy
włosy jak kępy mchu a lecąc zahaczyła o ramę łóżka i połamała sobie kości. Do
końca w ostatnich czterech zębach trzymała fragment ucha dziewczyny,
który wypluła z pogardą i wtedy dopiero z jej ust dobiegł pisk. Wysoki,
przeraźliwie świdrujący dźwięk, jak zwierzęce wycie. Odgłos, który zbudził
opiekunki na sąsiednich oddziałach, i zmusił je, by tu przybiegły i zobaczyły,
kto odniósł ostateczne zwycięstwo.
I sprawiedliwości stało się zadość! A swoją drogą, pewnie wiele jest takich pracowników i pracownic... Tylko... Czy oni nie mają matek, starych ojców?
OdpowiedzUsuńI sprawiedliwości stało się zadość! A swoją drogą, pewnie wiele jest takich pracowników i pracownic... Tylko... Czy oni nie mają matek, starych ojców?
OdpowiedzUsuń