Wracam sobie w deszczu z Frankfurtu. Pruję z zawrotna
prędkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę i nawet nie zastanawiam się
dlaczego. Leje, widoczność do bani, wycieraczki do wiadomo czego… niemal lajcik.
Przed kolejną miejscowością zakręt. Patrząc przed siebie na
łagodnym łuku obserwuję przyczynę tej szaleńczej prędkości. Jest nią autobus
liniowy. Za nim wloką się dwie ciężarówki, osobówka, dwa busy, znów osobówka i
ja. Wszystkie przede mną białe. Zmówili się, czy co? Wjeżdżamy karnie do wioski.
Wszyscy w szyku, czterdzieści na liczniku i zwalniamy. Autobus wjechał w
zatoczkę, otworzył i zamknął przednie drzwi i próbuje ponownie włączyć się do
ruchu. Jego postój miał długość dwóch ciężarówek. Generalnie wiadomo, ma
pierwszeństwo, tylko, że wszyscy udajemy, że o nim nie pamiętamy. Jadą oba
busy, osobówka i ja, za mną jeszcze sznurek aut i nikt nie kwapi się by wpuścić
go na szosę. Cieszymy się. Można pruć pięćdziesiąt. W sumie chamów, nie? Ale z
drugiej strony, kto z was chciałby jechać kolejne piętnaście czy dwadzieścia
kilometrów do następnego przystanku z absurdalną prędkością sześćdziesięciu
pięciu kilometrów na godzinę za autobusem?
Ja nie znam nikogo takiego, wiem za to, że zaraz rozpoczyna
się zakaz wyprzedzania i brzmi to jak
wyrok drogowy. Jakby na potwierdzenie moich obaw tuż za znakiem rozkoszując się
dozwoloną prędkością siedemdziesięciu kilometrów na godzinę mijam jadący w
przeciwnym kierunku traktor, taki olbrzymi a za nim kilka tirów, trzech
kompletnie mokrych motocyklistów, na widok których zaczynam się zastanawiać nad
ich zdrowiem psychicznym i widocznością, a potem cały sznur osobówek…
Nie da się ukryć, nie jest fajnie się wlec. Ale w takim
deszczu jak dla mnie osiem dyszek to zdecydowanie górna granica… ale czemu tak
się rozwodzę? A, no tak. Do rzeczy.
Polećcie mi dobrej jakości wycieraczki, bo ten marketowy szajs to tylko o dupę
potłuc. Przy dużej przedniej szybie, jak moja wycieraczki pracują jak drzwi do
obory, czyli na obie strony. Gdy obora
się zamyka widzę mgłę i nijak nie pasuje mi, by sparafrazować Albercika, który ’ciemność
widział, ciemność’. Gdy obora się otwiera nadchodzi moment wizusu. Do tego gdy
z naprzeciwka widać tira włączam wycieraczki na trzeci bieg i zastanawiam się w
którym momencie polecą na boki i wybiją zęby jakimś szalonym motocyklistom.
Tak więc rozumiecie, dobre wycieraczki to podstawa, tylko,
które są dobre? Naprawdę dobre. Potrzebuję dobrej rady. Podzielcie się wiedzą,
proszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz