*~*~*
- Cieć! He he he – Rechotał – Że też
sam na to nie wpadłem, he he he! Świetne. Chcesz poniżyć wielkiego pana anioła?
- Kpił - Zleć to ludziom, a nazwą go cieciem. Oni to mają poczucie humoru!
Aniołowie powinni nosić za babciami siatki z zakupami. Heh, dobre. - Zadowolony
z żartu zapytał - A co ty właściwie porabiasz?
- Zakładam nowy kościół.
- Kościół Potwora Spagetti już
któryś wymyślił, co tym razem?
- Odwołałem się do patriotyzmu, to
będzie "Wielki Kościół Dobrej Diany". Elvisowy się przyjął, to taki
może też da radę, tym bardziej, że siedziba ma być w Manchesterze, europejsko będzie. Bardzo się
staram. A jak twoje radio w Polsce?
- Doskonale, przeżywa okres
prosperity. Każdy sposób jest dobry, by odwrócić uwagę ludzi od Boga. Ale z tym
cieciem to pojechałeś. Rozbawiłeś mnie. - Demon był w świetnym humorze. Kumpel kontynuował swoją myśl:
- No, bo wyobraź sobie
sześcioskrzydłych dostojnych Serafów. - Opowiadał gestykulując rękami - Jedną
parą skrzydeł zakrywają oblicze, drugą stopy, trzecia unosi je w powietrzu a w
dłoniach dzierżą dumnie... brzozowe miotły. Dostojnie, nie? I stoją przed tronem
Boga i śpiewają Wszechmocnemu: Gloooria! Ohyda i nuda - Wzdrygnął się na samo
wspomnienie.
- Mniej kombinuj, więcej rób, bo się
Zły wścieknie. Dobrze, że o nas nikt nie mówi "ciecie". Wolę być demonem,
niż frajerem. Oni wolą być cieciami, niż demonami. Ich sprawa.
- Jasne, ja spadam, mam taką robótkę
małą na oku. Kotki sprzedaję, hi hi hi, to znaczy niezupełnie ja...
* ~* ~*
W komisariacie policji na
niewygodnym krześle siedziała duża kobieta z rozmazanym od łez makijażem. Była
roztrzęsiona, oglądała swoje paznokcie. Policjant z wolna tracił cierpliwość.
- Proszę mi opowiedzieć, jak to się
stało, że pani tam trafiła? - Bawił się długopisem i nie nawiązywał kontaktu
wzrokowego.
- W markecie wisi kartka – Pociągnęła
nosem – Że ktoś odda kotki w dobre ręce i ten adres właśnie, no to poszłam –
Chlipała – Po kotka.
- Tak, i co dalej?
- Zapukałam i powiedziałam, że ja w
sprawie kociąt, to on mnie wpuścił i dopiero potem zauważyłam te zakrwawione
rękawy. Patrzę a tu głowa tej dziewczyny na podłodze. Zsikałam się ze strachu i
pomodliłam o ratunek.
- I?
- On przeprosił za bałagan,
zdenerwował się, i powiedział, że kotki się skończyły i odprowadził mnie do
wyjścia. Wybiegłam z bloku i zadzwoniłam do was. To wszystko.
- Dlaczego on pani nie zabił? - Zastanawiał
się głośno policjant przygryzając długopis.
- Nie wiem. Niech pan sam jego
spyta.
*~*~*
- Wyszedłeś dwa tygodnie temu i już
powrót na stare śmieci, co?
- Tak wyszło – Facet nerwowo ogryzał
paznokcie do krwi.
- Opowiesz jak było? W sumie wiemy wszystko,
brakuje twojego zeznania i wracasz do domu za kratkami.
- Było jak zawsze. Pierwsza przyszła
po kociaki. Kociaków nie było. Udusiłem szmatę i właśnie ją dzieliłem, gdy
przyszła ta druga, taka fest. Zawsze taką chciałem – Rozmarzył się – Taki byłem
szczęśliwy, że nie zauważyłem, kiedy wszedł ten chłop. Wielki był taki, że nie
miałbym szans.
- Jaki chłop? Ona zeznała, że była
sama. – Dopytywał gliniarz zaskoczony.
- Zwariowałeś! Gdyby była sama dawno
bym ją podzielił. Stał za nią duży facet. Bardzo duży, nawet ogromny, jak koszykarz jakiś i jeszcze gapił się na mnie. Popsuł mi całą zabawę.
Pieprzony przystojniacha.
*~*~*
- Twierdzi, że nie zabił pani z
powodu bardzo postawnego mężczyzny, którego początkowo nie zauważył. Pani mówi,
że była sama, coś tu nie gra.
- Byłam sama. Zauważyłby pan
postawnego faceta, gdyby stał obok, prawda? A obok nikogo nie było, nawet nie
znam nikogo takiego. Nie umiem tego wyjaśnić. A pan?
- Może Mieciowi na łeb padło.
Normalny to on nie jest, aż żal, że wyszedł. Takich jak on nie powinni w ogóle
wypuszczać. Cokolwiek widział, to uratowało pani życie. Niech się pani cieszy.
Opatrzność panią chroni.
- To nie opatrzność panie władzo. O
ochronę prosiłam Boga, nie fatum.
- Hm, więc Miecio widział Boga? – Zadrwił.
- Nie, na pewno nie. Ale on mógł
posłać mi na pomoc anioła, prawda?
- Niech pani wierzy w co chce. Ja
potrzebuję faktów do sprawy. Właściwie mam już wszystko. Jakby co, to się
odezwę. Aha i proszę nie rozmawiać dziś z prasą. Ok?
*~*~*
- I jak sprzedaż kotków, kolo?
- Nijak, stary. Sprawa się rypła, facet znów siedzi. Zdążył tylko jedną babę oprawić. Druga wiedziała kogo ma prosić
o pomoc i została wysłuchana w jednej chwili. Zaraz się pojawiło ogromne
anielisko za babą i świr mi spękał. Ja też ulotniłem się od razu, bo z
posłańcami nie ma co zadzierać. Strzec nikogo nie strzegą, ale gdzie zostaną posłani, tam murem stoją broniąc interesów swego szefa. Psy ogrodnika! A taki
mi się fajny psychopatyczny, seryjny morderca trafił. Cholera. Strasznie szkoda. Wszystko
popsuł, piękniś. Cieć jeden.
Zawsze mnie ten temat zastanawiał...
OdpowiedzUsuń