Właściwie nie pisuję recenzji. Nie znam się na tym. Każdy ma
prawo mieć swoją opinię o tym, co czyta, ale gdy się ubawię po pachy, jak wtedy,
gdy czytam książkę Moniki Wawrzyńskiej, Magdy Witkiewicz, Nataszy Sochy czy
Andrzeja Pilipiuka mam taką radochę z tego, że to Polscy pisarze i swojskie
klimaty, że mogłabym o tym odrobinę poopowiadać.
Zdarzyło mi się ostatnio wygrać kod do Virtualo. Chciałam kupić
sobie powieść : ”Jak cię zabić kochanie” Aleksandra Rogozińskiego (książki
zaczynające się od: ”jak” jakoś szczególnie mi się podobają, póki co). Konkurs
zakładał, że kto pierwszy ten lepszy , więc spiesząc się wpisałam nazwisko,
kliknęłam: płacę, wpisałam kod i zostałam zwycięzcą. Kupiłam „Morderstwo na
Korfu” . (Prawie mi się udało dostać to co chciałam, cóż spieszyłam się. To i
tak sukces biorąc pod uwagę to, że zakręcam się tak bardzo, że kupując ostatnio
„Sekretne życie drzew” wybrałam audiobooka, zamiast ebooka i teraz słucham go,
obierając kartofle.)
Ale wróćmy do lektury, bo już jest pochłonięta. Jestem
smokiem, książkochłonem, serio. Dobry humor nie opuszcza mnie od zakończenia
lektury. To żadna nowość wydawnicza, więc nikt nie będzie mi zarzucał spojlerów
J.
Książka zawiera zwroty, obrazy i skojarzenia, których nie
zapomnę do końca życia. Oto kilka z nich: obraz dużej projektantki mody
pożerającej swoje wychudzone modelki rozwalił mnie na dziesiątej stronie tak,
że wybuchłam brechtem jak gimbaza po trawie. Potem dziecko z wyglądem prosiaka –
kurde, ciągle je widzę, wyobraźnia wykreowała to sama, bez opisu, potrzebny był
tylko ten zwrot. Przepona bolała mnie od wysiłku podczas śmiania. Kolejny cudowny
obraz: połączenie Greya i AGD. Dla mnie masakra. (Ciekawe co by na to powiedziała
Asia z Barabelli?) Po tym bolały mnie nawet policzki zbyt długo podciągnięte od
głupawego uśmiechu. No i nauczycielka chemii z osiemnastego wieku po gwałcie
zbiorowym (tego mój mózg nie był nawet w stanie wykreować). Komplement : ‘wyglądasz
jak krowa w ciąży’ bije rekordy w mojej statystyce rzeczy nie do wymyślenia. Miło mi się zrobiło na wspomnienie nie tylko
Wodnika Szuwarka ale przede wszystkim Rusałki Amelki, o której już zapomniałam.
A dlaczego? Bo jak bohaterka jestem czterdziestoletnią starowinką.
Same perełki, prawda? Ale maksem nad maksy i tekstem „namber
łan” w tej książce jest podsumowanie z jakim jedna bohaterka kwituje gust
muzyczny drugiej, ślepo zakochanej w disco polo ( które to darzę niczym nie skażoną nienawiścią) mówiąc: „ jaka
muzyka – taki odbiorca”.
Wiecie co, nie chodzi tylko o to, żeby pisać książki. Chodzi
o to, by robić to w taki sposób, by czytelnik miał przyjemność z lektury. Na
pewno sięgnę po inne książki Aleksandra Rogozińskiego, bo ta jest błyskotliwa,
ironiczna, lekka i zabawna. To lubię. To daje wytchnienie. „Morderstwo na Korfu”
było bardzo przyjemną lekturą. To dobrze
spędzony czas. Gorąco polecam.
Powinnaś pisać recenzje!! Książki nie czytałam, jeszcze, ale przeczytam z całą pewnością 😀
OdpowiedzUsuń