Kiedy tak patrzę na statystykę swojego bloga nasuwa mi się
takie spostrzeżenie, że nie powinnam pisać opowiadań, w których note bene i tak
nie czuję się dobrze, bo niewiele osób je czyta. Najwięcej odwiedzin było
wtedy, gdy napisałam parę słów o „Morderstwie na Korfu” Alka Rogozińskiego. Wniosek jest taki: Zuza, nie bredź, bierz się za recenzje! Nie
ważne, że się na tym nie znasz. Ważne, że ktoś chce je czytać. ( W tym momencie
powinien z boku stanąć prawdziwy przyjaciel, poklepać mnie po pleckach i
powiedzieć: Pieprzysz trzy po trzy,
jeszcze dwa słowa i będzie ci się należał przeszczep mózgu na NFZ, ale się nie pojawił, niestety).
Ale do rzeczy. Kochana Zofia (czyli mądrość - tak ma marginesie niezmierzona) zrobiła mi
niedawno prezent. Dostałam to, co tygryski lubią najbardziej zaraz po brykaniu
;) czyli książki. Nie będę pisała o „Księgarence”, bo mam mieszane uczucia . Ponieważ
nijak nie znam się na recenzowaniu wolę zbłaźnić się raz, a nie dwa razy, wybrałam więc do polecenia Wam tę pozycję,
która uważam za lepszą. (Czy Wam też słowo pozycja nie kojarzy się z
literaturą?)
Dużo różnych recenzji tej książki przeczytałam. Doskonale pamiętam,
o co miały żale kolejne recenzentki i muszę Wam powiedzieć niedelikatnie, że
niektóre powinny kij z dupy wyciągnąć,
to może nie byłyby takie sztywne. Dlaczego? Bo to nie jest lektura dla
sztywniaków. „Jak Cię zabić, kochanie?” to ironiczna i lekka lektura, która ma
sprawić, że odpoczniecie. Jest napisana w sposób lekki i przyjemny dla odbiorcy
a przy tym zaprawiona jak dobry bimber błyskotliwym poczuciem humoru. Jako, że
to moja druga, ( i pół) książka tego autora, spróbuję udawać znawcę literatury
i teraz stwierdzę autorytarnie: zdrowe poczucie humoru to cecha wspólna
twórczości Alka Rogozińskiego.
Facet rozwalił mnie już w drugim zdaniu. I tu nasuwa mi się takie porównanie z tą brudną dziwką, polityką. Kiedyś jakiś dziadzio stwierdził, że: „prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak się zaczyna”. Można by to samo odnieść do tej książki. Zaczyna się od bomby, i przez całą jej długość, aż do samego końca, czekają nas co krok kolejne eksplozje.
Facet rozwalił mnie już w drugim zdaniu. I tu nasuwa mi się takie porównanie z tą brudną dziwką, polityką. Kiedyś jakiś dziadzio stwierdził, że: „prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak się zaczyna”. Można by to samo odnieść do tej książki. Zaczyna się od bomby, i przez całą jej długość, aż do samego końca, czekają nas co krok kolejne eksplozje.
No i moje ulubione perełki, ( te wypisuję sobie w trakcie czytania),
młotek do kotletów ominę, zacznę od „700 dzieci Brada Pita”, leżę i kwiczę a tuż
obok, ‘rybka mordziasta’. Super. Tego nie znałam, potem miałam zawieszkę, bo
jako element społeczeństwa, który z natury stroni od telewizora kompletnie nie
wiedziałam, o co chodzi z przystojniakiem i zmianą płci. Sąsiadka życzliwie
wprowadziła mnie w ogólnodostępne życie Kardaszjanów, czy jak im tam. Nadal nie
wiem o kogo chodzi, ale fakt, że to nie fejk jest zarąbisty. Dalej: „Sanktuarium w Liszaju” - majstresztyk, sama używam : piesza
pielgrzymka do Jarocina, bo mam na Woodstock ze 40 km J - cwaniara. No i „sucz”,
słowo klucz, u mnie tuż obok szantrapy, doskonałe, soczyste i wymowne. Co
jeszcze mnie rozwaliło? Hmmm. Amerykańskie pojęcie geografii Europy i świata. Takie
prawdziwe, że aż boli, sto procent celności. Gdybym miała coś poprawić, to Alma
trochę mniej przypominałaby Rico z „Pingwinów z Madagaskaru” J . I tak się zastanawiam,
jaki procent amerykanów używa swojego odpowiednika słowa koincydencja? I co
jest? Chyba muszę sprawić sobie słownik.
Gratuluję autorowi pióra i polotu. I polecam. 100% dobrej
zabawy. A jeśli chcecie coś trudniejszego i wymagającego, źle trafiliście. „Jak cię zabić, Kochanie?” to
cudowna rozrywka, nie filozoficzna rozprawa.
PS. A za tę „szczerbatą Zuzę” kiedyś się z autorem policzę.
Powoli kończę czytać. Ta książka jest po prostu zajebista! A Twoja recenzja rownie dobra :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMówiłam, że tak będzie!! Zuza, za tę reckę wręczyłabym Ci nagrodę! Fakt, pióro Alka wpływa na pracę mięśni brzucha, ale Twoja recenzja jest perłą. I nie przestawaj pisać opowiadań! Ja je uwielbiam!
OdpowiedzUsuńCudna recenzja :) Opowiadań nie znam, ale chyba da się to nadrobić!
OdpowiedzUsuń