Patrzył i nie
wierzył. To była ona. Kujonka, która narobiła mu obciachu w ogólniaku. Ta,
która na jego zawsze działający i standardowy podryw zareagowała tak, że cała
buda pękała ze śmiechu. Zawsze miał patent na głupie panienki. Podchodził
pewnie, obejmował je ramieniem, poszeptał w uszko i po chwili ogłaszał
kolesiom, że on i jego Niunia będą dziś razem na imprezie, czy meczu. Spotykał
się z nią tydzień czy w ostateczności dwa, migdalił ile wlazło a potem
oświadczał, że do siebie nie pasują i szukał kolejnej Niuni. Nawet nie musiał
pamiętać ich imion. Był specjalistą od Niuń.
A kujonka się
wyłamała. Mało tego. Przykleiła mu łatkę. Czupiradło z fajnym tyłkiem owszem,
pozwoliło się objąć, dało sobie podmuchać na szyję i poszeptać bzdurki, o tym
jak to właśnie odkrył, że są dla siebie stworzeni, ale zaraz potem, gdy
pokazywał ją kolegom i ogłosił, że on i Niunia będą dziś razem na koncercie,
dała mu taką kontrę, że zapamiętał do końca życia. No dobra, przynajmniej teraz
pamiętał. Mała wywinęła się zgrabnie z jego objęć nie wiedział kiedy i wybuchła
śmiechem. Pogłaskała go po policzku grzbietem palców i spokojnie powiedziała:
- Słuchaj,
Pimpuś Sadełko. Żeby waletować miedzy moimi udami trzeba czegoś więcej, niż
mieć bajer. Idź rwij pasztety bez mózgu i nie zawracaj mi głowy. Wolę markowy
wibrator niż idiotę we własnym łóżku. - A potem odwróciła się i odeszła.
Odprowadzały ją gwizdy i fala śmiechu, ale to nie z niej się nabijali.
Musiał pięciu
kolesiom skuć mordę, a kilkunastu postawić piwo, żeby magiczny "Pimpuś
Sadełko" się od niego odkleił. Przecież nigdy nie był gruby. Przeciągnął
dłonią po własnym policzku jakby upewniając się jak wygląda. Miał tylko
okrągłe, jeszcze chłopięce policzki. Na szczęście jego męskie rysy były
ostrzejsze. Nigdy jej tego nie zapomniał,
a teraz stała przed nim o dziwo, uczesana czekając na polecenie, by usiąść i to
on miał zdecydować, czy dostanie tę pracę.
Nie znosił jej.
Nie chciał mieć w zespole swojej nemezis. Tak postanowił jej powiedzieć, ale
pragnienie, by się odegrać, zwyciężyło. Pokazał
ręką na fotel i sięgnął po jej dokumenty. Nawet nie drgnęła, więc
zaciekawiony podniósł głowę.
- Nie wiem czy
jest sens siadać. Przecież mnie nie przyjmiesz. Już raz podkopałam twoje
napompowane ego. Nie sadzę, żebyś zaryzykował raz jeszcze. - Bardzo
potrzebowała tej pracy, postanowiła go więc odrobinkę podpuścić.
- A o tym to
powinny zdecydować twoje umiejętności, nie sądzisz, Niunia? - Bezczelnie się
uśmiechnął.
- Skoro tak
mówisz. - Usiadła i założyła nogę na nogę.
- Dobra szkoła,
niezłe referencje, ale krótki staż. Myślisz, że dasz radę? - Podniósł na nią
wzrok tylko na chwilę i nim zdążyła odpowiedzieć, mówił dalej - Ale zaraz,
czemu miałabym przyjść cię w niepełnym
wymiarze godzin?
- To sprawa
osobista. Na razie mogę pracować tylko od siódmej do trzynastej.
- Dlaczego?
- Nie odpuścisz,
prawda?
-No raczej nie.
Ciekawski jestem z natury.
- Mam dziecko i
jeszcze nie stać mnie na nianię w pełnym wymiarze, a już za późno na
załatwianie miejsca w żłobku. Po prostu nie ma miejsc. Przeprowadziłam się
dopiero przed tygodniem do mieszkania po ciotce i muszę najpierw zarabiać, by
móc komuś płacić. Póki co mam kogoś do pomocy do trzynastej. – Nie tłumaczyła,
że dziecko jest siostry, ofiary wypadku na żaglach. Niby po co miałby to
wiedzieć.
- Dziecko. Taaak.
Taka wybredna, a wzięła sobie do łóżka frajera, który się nie potrafił
zabezpieczyć. Heh. Ironia losu, nie? I powiedziałem to głośno. Współczuję. –
Machnął ręką - Idź już. Zadzwonimy do ciebie. Albo i nie. Zobaczymy, Niunia.
Powoli wstała.
Wyprostowała się i obciągnęła marynarkę. Odwróciła się i ruszyła do drzwi bez
słowa. Gdy położyła dłoń na klamce, usłyszała jak głośno nabrał powietrza.
- Poczekaj.
Bardzo potrzebujesz tej pracy? -
Odwróciła się bardzo wolno mrugając przy tym szybko, by zatamować łzy.
Udało się tylko na tyle, że zostały w oczach i nie spłynęły po starannym
makijażu.
- Poradzę sobie
- Szepnęła przez zaciśnięte gardło i odwróciła się do drzwi. Nawet nie
wiedziała kiedy wstał i znalazł się tuż za jej plecami.
- Prosiłem żebyś poczekała. Nie musisz siadać, jeśli nie chcesz, ale mnie
posłuchaj. Bardzo potrzebuję sprawnego managera. Zapomnijmy o tym, że ja byłem
dupkiem w liceum a ty bezczelną i pyskatą kujonką. Mogę dać ci tę robotę, ale
musiałabyś tu być osiem godzin. No powiedzmy, że ten pierwszy miesiąc może być
tylko sześć, ale należy to migiem ogarnąć. - Gadał jak z taśmy, a że stał
niebezpiecznie blisko chłonęła jego zapach coraz bardziej pozwalając, by jej
myśli błądziły, a zmysły odbierały więcej niż na co dzień. Pachniał cytrusami i
drzewem sandałowym. Mocno i świeżo. Dopiero, gdy odsunął się na bezpieczną
odległość zmiarkowała się, że o coś zapytał.
-- Powtórz
proszę.
- Czy możesz
zacząć już dziś?
- Nie. Nie mogę.
- Spojrzała na zegarek na przegubie. -
Mamy tylko godzinę. - Dla niego zabrzmiało to dwuznacznie. Gdyby miał z nią tylko godzinę tak naprawdę,
doprowadziłby jej wszystkie zmysły do chaotycznego drżenia, torturowałby jej
ciało z mistrzowską wprawą i nie pozwoliłby jej się zatracić. Zostawiłby ją parującą i
roznamiętnioną w stanie, gdy mózg zamienia się w kisiel i nie zna niczego prócz
pragnienia. To wciąż jeszcze mogłoby się wydarzyć. Taaak.
- Dobra, chociaż
pokażę ci biuro i podpiszesz papiery.
Gotowa?
- Jasne. I dziękuję. Bardzo i naprawdę. Sądziłam, że
jesteś gnojem. - Mówiła szczerze patrząc mu w oczy i myśląc, że nie ma mu co ufać. - Przepraszam.
Jestem.
Pomyślał. Gdybyś tylko wiedziała jaki
jest plan. I uśmiechnął się do niej sztucznym wyuczonym uśmiechem, który był
zarezerwowany dla nielubianych kontrahentów . Będziesz Niunią. Tygodniówką. Jeszcze zobaczysz. Polowanie
czas zacząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz