No i lipa. Jest po
pierwszej w nocy, a ja mam nadal nie ufarbowane włosy. Ba! Żeby
tylko!
Prócz tego przypaliłam gazem swoją ulubioną łapkę do
trzymania garów, bo w jednej ręce trzymałam laptop, a drugą smażyłam
mięsko. A wszystko przez pewnego faceta, który jest tak
zwykły, że aż niezwykły i ma żonę tak nieprzeciętnie
przeciętną, że aż miło. Dziwnie brzmi? Ha! Ale taka jest prawda!
Maciek jest
negocjatorem stulecia. Nikt tak jak, on nie przekona górali, że
zgrzewka browarka na zapojkę to dobry pomysł, daję Wam słowo! Co
mogę jeszcze powiedzieć, o panu fajnym? Ma charakter. Jak
postanowi, że dziś nie da się zabić lawinie, a co najwyżej
jutro, to zawsze dotrzyma słowa. Taki jest! Co prawda cierpi na
chroniczną goń myślową i to w nocy, gdy powinien spać, ale i
potrafi wyjaśnić jak samiec, dlaczego to snowbord
budzi jego zaufanie, a nie narty.
Maciek jest wydawcą.
Przed nim poważna życiowa decyzja. Niby już ją podjął, a nawet
skonsultował z lekarzem, farmaceutą i własną żoną, ale do pełni
szczęścia poszusowałby na swojej ukochanej desce, by w cholerę pognać cały związany z tym stres. Zrobiłby to,
gdyby nie lawina, a właściwie dwie małe, wredne lawiny, które, skubane, uwzięły się na niego i pędząc, dyszą mu za plecami.
Uciekając mężczyzna trafia do
schroniska „Pod Lawiną”, gdzie może zrealizować swoje
dziecięce marzenie. Zostaje prywatnym detektywem wkrótce po tym, jak znajduje
nieboszczyka, który jest zimny jak cycek czarownicy.
W schronisku mieszkają
jego właściciele i ich goście. Kto okaże się mordercą? Jak to
możliwe, że stało się niemożliwe?
Nie mogłam się
dziś oderwać.
Lubię mieć
komfort, gdy czytam. To dla mnie ważne. Gdy tekst mnie męczy i nie płynie, bez żalu rzucam go w kąt. Żeby czytało mi się dobrze, muszę czuć, że pisarz wie, o
czym opowiada historię, że nie zmyśla - nie w sensie fabuły oczywiście, ale w opisie realiów. Nigdy nie byłam w górach – serio, serio!
Nigdy nie jeździłam na nartach czy desce, ale czytając zatonęłam
w klimacie. Niesamowicie się czułam. To było dla mnie prawdziwe.
Rzeczywistość nigdy nie będzie przereklamowana w literaturze,
jeśli będzie podana w sposób nieoczywisty. Postacie powinny
odzywać się do siebie realnie, i zakląć jak trzeba dokładnie tak jak w tej książce. Lubię to. To
jest prawdziwe, a historia im prościej opowiedziana, tym
przyjemniejsza dla odbiorcy. Ten kryminał jest godzien polecenia.
Bez przerysowań, zadęcia, sztuczności i GMO. Dobrze napisany. Poczujecie, że bohaterowie to Wasi serdeczni znajomi, nawet jeśli coś szmuglują. Przynajmniej niektórzy :)
Maciej Ślużyński: "Przypadkowy detektyw"