niedziela, 10 września 2017

"Przypadkowy detektyw" - Po raz pierwszy przedpremierowo


No i lipa. Jest po pierwszej w nocy, a ja mam nadal nie ufarbowane włosy. Ba! Żeby tylko! 
Prócz tego przypaliłam gazem swoją ulubioną łapkę do trzymania garów, bo w jednej ręce trzymałam laptop, a drugą smażyłam mięsko. A wszystko przez pewnego faceta, który jest tak zwykły, że aż niezwykły i ma żonę tak nieprzeciętnie przeciętną, że aż miło. Dziwnie brzmi? Ha! Ale taka jest prawda!

Maciek jest negocjatorem stulecia. Nikt tak jak, on nie przekona górali, że zgrzewka browarka na zapojkę to dobry pomysł, daję Wam słowo! Co mogę jeszcze powiedzieć, o panu fajnym? Ma charakter. Jak postanowi, że dziś nie da się zabić lawinie, a co najwyżej jutro, to zawsze dotrzyma słowa. Taki jest! Co prawda cierpi na chroniczną goń myślową i to w nocy, gdy powinien spać, ale i potrafi wyjaśnić jak samiec, dlaczego to snowbord budzi jego zaufanie, a nie narty.

Maciek jest wydawcą. Przed nim poważna życiowa decyzja. Niby już ją podjął, a nawet skonsultował z lekarzem, farmaceutą i własną żoną, ale do pełni szczęścia poszusowałby na swojej ukochanej desce, by w cholerę pognać cały związany z tym stres. Zrobiłby to, gdyby nie lawina, a właściwie dwie małe, wredne lawiny, które, skubane, uwzięły się na niego i pędząc, dyszą mu za plecami. 
Uciekając mężczyzna trafia do schroniska „Pod Lawiną”, gdzie może zrealizować swoje dziecięce marzenie. Zostaje prywatnym detektywem wkrótce po tym, jak znajduje nieboszczyka, który jest zimny jak cycek czarownicy. 
W schronisku mieszkają jego właściciele i ich goście. Kto okaże się mordercą? Jak to możliwe, że stało się niemożliwe?
Nie mogłam się dziś oderwać.
Lubię mieć komfort, gdy czytam. To dla mnie ważne. Gdy tekst mnie męczy i nie płynie, bez żalu rzucam go w kąt. Żeby czytało mi się dobrze, muszę czuć, że pisarz wie, o czym opowiada historię, że nie zmyśla - nie w sensie fabuły oczywiście, ale w opisie realiów. Nigdy nie byłam w górach – serio, serio! Nigdy nie jeździłam na nartach czy desce, ale czytając zatonęłam w klimacie. Niesamowicie się czułam. To było dla mnie prawdziwe. Rzeczywistość nigdy nie będzie przereklamowana w literaturze, jeśli będzie podana w sposób nieoczywisty. Postacie powinny odzywać się do siebie realnie, i zakląć jak trzeba dokładnie tak jak w tej książce. Lubię to. To jest prawdziwe, a historia im prościej opowiedziana, tym przyjemniejsza dla odbiorcy. Ten kryminał jest godzien polecenia. Bez przerysowań, zadęcia, sztuczności i GMO. Dobrze napisany. Poczujecie, że bohaterowie to Wasi serdeczni znajomi, nawet jeśli coś szmuglują. Przynajmniej niektórzy :)

Maciej Ślużyński: "Przypadkowy detektyw"