czwartek, 30 marca 2017

Wszystko przez wiertarkę


- Mówię ci stary, wszystko przez tę twoją cholerną wiertarkę. - Młody uderzył zdrową ręką w kolano.
- Ale wszystko? Absolutnie wszystko? - Nie wierzył starszy brat. - Coś mi tu ściemniasz. Julka nie zostawiłaby cię przez wiertarkę, Darka nie dzwoniłaby do mamy z przeprosinami, a ja miałbym spokojne popołudnie.
- Bo widzisz, Darka chciała, żeby jej skręcić jakąś szafkę z ikei, czy coś. Pytała w przerwie na śniadanie: ‘może ty masz wkrętarkę i wolne popołudnie?’ Wiesz, tym swoim słodkim głosikiem.
- Młody, ale co z tego?
- Nikt nie chciał jej pomóc. Nie dlatego, że coś do niej mają chłopaki, raczej chodziło o to, że ona chciała na już, a jutro audyt i wszyscy chcieli normy zakuwać. Wiesz, nowe szefostwo, lepiej błysnąć wiedzą, niż zrobić z siebie debila.
- No i zgłosiłeś się na ochotnika co?
- I tak i nie. Chciałem zrobić biznes. Mówię do niej: ‘no lipa, wszyscy dziś dziobią, czas nie guma z majtek, ale jak obiecasz, że mi pomożesz przygotować prezentację, to ja zleje ten audyt i złożę ci to gówno z kawałków’. Ona się wiesz, ucieszyła, śmichy – chichy, i nawet nie wiem kiedy Julka się o tym dowiedziała.
-Pewnie się wkurzyła, co?
- No jak to baba. Tłumacze jej: ‘ty mi w prezentacjach nie pomagasz, ja jej ten mebel skręcę, a ona mi za to pomoże’. No niby przełknęła, bo wiesz, deal jest deal, ale jakaś struta była. Wróciłem do chaty, wciągnąłem jakieś zimne naleśniki na stojąco, bo myślę, zaraz wrócę. Szukam tej twojej wkrętarki tu i tam i nie ma! Obszukałem warsztat, garaż, piwnicę. Echo. Kurde, myślę sobie, obiecałem, a wiesz jak u nas w robocie: słowo, to ma być słowo. To żeby nie dać ciała wydedukowałem, że wezmę wiertarkę. Spakowałem bity, kluczyk, maszynę i pojechałem motocyklem do Darki. Nie powiem, mieszka ładnie. Wchodzę, a tam pusty pokój, normalnie puściutki i tylko na podłodze pod oknami leżą kartony z meblami, taki stosik, kurde, do pasa. Myślę sobie, no to popłynąłeś, stary, ale twardo, udaję, że nie wiem co jest grane i pytam, którą półkę mam jej skręcić, a ona uśmiecha się słodko i pokazuje palcem na tę właśnie stertę. Pytam, czy oszalała i zgadnij, co ona na to?
-Że ci to wynagrodzi?
- Jak byś zgadł! Zacząłem po kolei rozpakowywać te pudła i składać graty, ale wciąż mi brakowało drugiego do pomocy. Najpierw szafa. No rób co chcesz chłopie, musiałbyś mieć ze cztery ręce, to ją wołam i mówię: ‘Darka, nie dam rady i trzymać i skręcać’. A ona na to foch jak blondynka na pogodę. Do środka wlazłem, coś mi tam potrzymała dwie minuty i poszła. Gdybym miał wkrętarkę, powiedziałbym: sorry, ale jak widzisz, bateria padła, dziś się więcej nie da zrobić, ładowanie akumulatora ze dwie godziny i poszedłbym do chaty a tak…
- Utknąłeś?
- Jak korniszon w słoiku. Robić się nie da, a iść nie wypada.
- To jak sobie poradziłeś?
- Zawołałem ją i powiedziałem, że albo pomaga, albo nici z roboty i spadam.
- Pomogło?
- Ba! Wzięła się, nie powiem, a do tego cały czas głośno powtarzała normy do audytu. To było fajne, uczyłem się ze słuchu, no i nie rozpraszałem, gdy się wypinała i schylała w tych złotych legginsach.
- Złotych?
- No… takich złocistych. Złota dupka. - Westchnął - Lubię tego kogoś, kto wynalazł legginsy, ale nie wtedy, gdy muszę popracować.
-Doskonale cię rozumiem młody, ale do rzeczy, streść się.
- Tak wyszło, że skończyliśmy robotę o 22. Powiedziałem: pass. Byłem głodny, ochlany kawą i miałem popołudnie w plecy. Za to normy opanowałem. Złożyliśmy szafę narożną, dwie komody z szufladami i dwie półki. Zostało biurko. Nie miałem już siły i ochoty.
- Była rozczarowana, co?
- Właśnie nie. Była zadowolona. Dostałem, jak to powiedzieć - Zastanawiał się – Więcej niż buziaka, ale mniej niż pocałunek. Wilgotno, ale bez języka. I właśnie miałem wychodzić, gdy poprosiła, żebym te półki jeszcze powiesił. W bloku powiedziałbym: sorry mała, cisza nocna, a w domku komu to przeszkadza? Zaznaczyłem gdzie i po chwili jedna już wisiała. Miałem właśnie zabrać się za drugą, gdy przyprowadziła za rękę jakiegoś gościa i pokazała mu co zrobiliśmy, a on wyjął portfel i dał jej stówę. - skrzywił się, na to jego brat zareagował natychmiast marszcząc brwi.
- Niefajnie.
- Fakt. Najpierw pomyślałem, że może to jakiś zakład i nawet zapytałem: wygrałaś coś? Założyliście się?
- I?
- I on mi odpowiedział, że koleś spod meblowego obiecał mu to złożyć za trzy stówy, a ona powiedziała, że załatwi to za połowę ceny. Zostało biurko, to stówę już jej wypłacił pięć dyszek dostanie jak biurko też będzie gotowe.
-No to ciśnienie musiało ci skoczyć. Mi by skoczyło.
-Przywaliłbym samemu sobie w pysk za to, jakim jestem jeleniem, ale ciul! Chciałem się popisać, jakie to niby proste, i ten ostatni otwór wywiercić migiem. Pokazać gościowi klasę. Naparłem ciężarem ciała na wiertarkę i nie pomyślałem, że tego się nie robi jedną ręką. Siła maszyny wykręciła mi nadgarstek usłyszałem trzask, poczułem kurewski ból i wypuściłem ją z krzykiem. Upadła mi na stopę cholera, ale nawet nie zwróciłem uwagi, bo łapa rwała mnie jak wściekła.
-Aleś się urządził!
- Na cacy, brat, na cacy. I ten ćwok, co się okazał jej bratem zresztą zawiózł mnie na pogotowie. Potem standard, kolejka na dwie godziny, to z nudów napisałem do Julki, że jestem na pogotowiu, bo miałem wypadek. Uwierz mi, migiem przyleciała. Chyba brała taksówkę. W każdym razie siedzę z Julką, a ten wraca, obcina ją mówi: daj kluczyki, to ci motor odprowadzę, tylko zadzwoń jak będziesz w domu. Strach było dać leszczowi maszynę, ale pokazał prawko, to dałem. Zrobiłem zdjęcie, potem gips mi założyli. Taksówką wróciliśmy do domu. Ona taka słodka i troskliwa aż miło. Zadzwoniłem do niego i zaraz podjechał. Oddał mi kask, teraz wali w nim fajkami, stanął koło nas i mówi: ‘jakbym wiedział, że taki kawal roboty można opłacić za buzi buzi, to sam bym się zastanowił, bo brzydki nie jesteś’.
- Ostro. Ja bym mu przypierdolił.
- Za ostro. Wstałem z ławki, żeby mu jebnąć, ale prawa napieprza w gipsie, a lewa do bani. On się roześmiał i poszedł. Julka już niczego sobie nie dała wytłumaczyć. Wstała i zwiała. Nie było co jej gonić.
- No to nieciekawie. Próbowałeś chociaż przeprosić?
- Przeprosić? To ty mnie powinieneś przeprosić! Po co ci wkrętarka w samochodzie? Wszystko przez ciebie i przez wiertarkę.
- Jaki z ciebie jest jełop, młody, to aż żal. Wiesz po co mi była wkrętarka? Miałem jednemu cwaniaczkowi meble skręcić za trzy stówy. I wiesz co? Zadzwonił, że siostra załatwiła to taniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz