niedziela, 15 kwietnia 2018

Ostatnia zapowiedź przed premierą:



Gdy w środę pojawił się u niej przed ósmą rano, nie kryła zdziwienia.
– Co tu robisz?
– Odwożę dzieci do przedszkola, a żonę do szpitala. Nie pojedziesz z ciężką torbą autobusem – zdecydował za nią autorytarnie. – Klucze miałaś mi dać. Masz?
– Tak. Ten jest od górnego zamka – pokazywała – a ten od drzwi do ganku. Poczekaj, przedstawię cię pani Jance, skoro już tu jesteś.
Zbiegła ze schodów, a on ruszył za nią. Głośno zapukała w przeszklone drzwi na dole. Otworzyła jej wyprostowana jak struna emerytka w welurowym dresie.
– Pani Janeczko, to jest... mój Bartek. – Zarumieniła się, słysząc własne słowa. – Zajmie się chłopcami. Dałam mu klucze.
Mężczyzna przywitał się i przedstawił, całując starszą panią w drobną dłoń.
– Jakby co, służę pomocą – powiedziała, ale groźny mars nie zniknął z jej czoła. Kobieta z pewnością nie darzyła go sympatią.
– Będę pamiętał. To bardzo miłe. Dziękuję. Chłopcy, do auta! Chodź, kochanie, daj tę torbę.
Wziął bagaż w jedną rękę, a drugą chwycił zdziwioną żonę za łokieć i poprowadził do samochodu. Otworzył jej przednie drzwi. Rzeczy wrzucił do bagażnika i usiadł za kierownicą. Uśmiechał się do siebie. Niby takie nic, ale nazwała go swoim i natychmiast się tego zawstydziła. Czuł, że jest nieźle. Z tyłu auta zdyscyplinowany Maciek sprawnie przypinał brata w foteliku. Filip marudził, bo źle znosił myśl o rozstaniu z matką. Ojciec włączył chłopcu
piosenki z ulubionego dziecięcego kanału z bajkami, by odwrócić jego uwagę.
W przedszkolu Żaneta ucałowała dwa małe czółka, a gdy wróciła do samochodu, rozpłakała się. Łzy same płynęły po jej twarzy przez całą podróż. Oboje milczeli. Na szpitalnym parkingu Bartek otworzył jej drzwi, ale nie pozwolił wysiąść. Kucnął przy niej i popatrzył na zapuchniętą twarz.
– Co to było? – spytał stanowczym głosem. – Przyjechałaś tu umierać?
– Zostaw mnie – wyszeptała, wycierając twarz w chusteczkę.
– Tak jak ty mnie? Nie jestem taki. Ja rozmawiam, wyjaśniam, nie uciekam. Nie zostawiłbym cię w potrzebie. Dlaczego płaczesz? Boisz się? Tak? Czego? No powiedz coś. Nie rozpaczaj. Nic ci nie będzie. Dowiadywałem się. To nic groźnego. Zaopiekuję się dziećmi, nie ukradnę ich, nie wywiozę za granicę, nie zabiorę. Wiesz, że są ze mną bezpieczne. Za kilka dni będziesz w domu. – Pogłaskał ją dłonią po mokrym policzku. – Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Nie płacz już. – Podał jej rękę.

2 komentarze:

  1. Kurdę, z jednej strony mnie bardzo zaciekawił ten fragment, z drugiej jakoś nie do końca. Co ze mną nie tak? :D Ale chyba się skuszę, najwyżej póżniej będę tego żałować :D

    Pozdrawiam i zapraszam:
    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń