środa, 11 września 2019

Jeszcze się kiedyś spotkamy - na pewno!



Nie czytam książek o wojnie.
Nie lubię i nigdy się nie zmuszam. Ale ta historia jest dwupłaszczyznowa, więc nie mogłam zapoznać się tylko z tą częścią, która dzieje się obecnie. I chociaż w nosie mam badania naukowców, którzy twierdzę, że nosimy w sobie historię naszych przodków i mogę się z tym twierdzeniem nie zgadzać, opowieść Magdaleny i tak mnie zaczarowała. Dlaczego? Bo to dobra powieść, historia splątana, niepozbawiona fantazji i bliska wszystkim, którzy nie maja za nic historii swojej rodziny.
Odrabiałam w weekend lekcje z córką. Historia: miała opisać losy kogoś ze swojej rodziny podczas wojny, obdzwoniłam kochane ciocie, pogadałam z cioteczna siostrą, odtworzyłyśmy co się dało z rodzinnych opowieści a nawet w starych dokumentach sprawdziłyśmy miejsca i daty. Nikt prócz Niki nie odrobił tego zadania. Było dodatkowe. Nikomu się nie chciało, nikogo to nie obchodziło, biedne dzieci. Ale zbierając dane uświadomiłam sobie, przez jaką górę wiedzy musiała przekopać się Magdalena Witkiewicz, by tak dobrze oddać tamtą rzeczywistość i chwała jej za to.
Historia Justyny uczy ważnej rzeczy:


Historia jej babci, która jak Penelopa czeka na swojego Odysa też daje do myślenia.
Zastanawiam się nad tym, bo ileż możemy czekać na miłość, na czyjś powrót, macierzyństwo czy zwykłe otwarcie oczu jak w przypadku Artura i Magdy? 
Każdy z nas sam decyduje ile czeka.
Nie będzie spojlerów. Witkiewicz zaskakuje i wymiata. W momencie, gdy myślisz, że wiesz wszytko, tak naprawdę wciąż wiesz niewiele. Wsłuchaj się, wczytaj, popłyń. Warto, baaardzo warto. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz