wtorek, 4 października 2016

Kąpiel

Kąpiel
Po porannym raporcie wszystkie dziewczyny wstały i szykowały się do wyjścia z socjalnego, gdy oddziałowa powiedziała:
- Ewa, ty do mnie, zapraszam.
- Jasne szefowo. - Bez słowa obie przeszły do gabinetu obok, a gdy usiadły, dziewczyna widząc napięcie na tak przyjaznej zwykle twarzy beztrosko zapytała – No co tam? Poukładać ci recepty? Pomóc coś?
- Miałaś wolne po nocce, wiec pewnie nie wiesz, choć może się domyślasz, że babunia z dwunastki na całej prawej stronie ma bardzo brzydkie początki odleżyn. Kostka i biodro wyglądają najgorzej. To po Twojej nocce. Możesz mi powiedzieć, dlaczego tak się stało? – Oddziałowa była oschła, nawet bardzo a jej ton różnił się zasadniczo od tego, jakim na co dzień zwracała się do Ewy.
Dziewczyna głośno wciągnęła powietrze nosem i wypuściła ustami lekko wydymając policzki, jakby chcąc się uspokoić. Bardzo źle znosiła krytykę swojej pracy i pewnie dlatego szefowa nie odezwała się przy innych. Gdy o niesolidną pracę koleżanki oskarżały ją wprost, darła się na nie i wyzywała je, szukając jednocześnie stronników i głośno wytykając dziewczynom błędy, jakby niezachwianie wierzyła, że najlepiej wyjdzie na tym, gdy swą winę umniejszy. Robiła to zestawiając ją z inną, większą w jej mniemaniu, a że nie mogła się wybielić i wytłumaczyć z nieróbstwa, próbowała też skłócać ze sobą personel. Rozpowiadała wtedy wokół kto co miał komu do zarzucenia za jego plecami i mnożyła plotki podsycając je umiejętnie sfabrykowanymi i  prawdopodobnymi kłamstwami. Zwykle to działało i szefowa była po jej stronie. Pewnie myślała wtedy ze strachem o swoim średnim wykształceniu, gdy tymczasem Ewa robiła studia i miała w swoim mniemaniu duże szanse, by w przyszłości zająć jej stanowisko. Wszyscy na oddziale sądzili, że pewnie wyłącznie dlatego miała u oddziałowej specjalne względy.
- Co mam ci powiedzieć, Mariola? Tak jak napisałam w raporcie, całą noc odwracałam ją co około dwie i pół godziny tak samo, jak innych na oddziale. Tylko ona ma odleżyny, więc mówiąc najprościej, to nie moja wina. – Rozłożyła dłonie w niby bezradnym geście i uważała, że rozmowa jest zakończona, dlatego odpowiedź szefowej tym bardziej ją zdziwiła.
- Ewa, przestań. – Oddziałowa nie dała się nabrać. -  Nie kompromituj się. Wiesz, że ona jest poważnie odbiałczona. To ciężki stan, ale stabilny. Gdybyś ją obracała tak, jak mówisz, nic by się nie stało. W sali nie było żadnych udogodnień, żadnych podpór, klinów, poduszek, kółek niczego. Nawet nie przyniosłaś sobie alibi!
- Przyniosłam, ale po sobie posprzątałam! – Zaprotestowała bardzo gwałtownie. Zabrzmiało to sztucznie i nie dodało jej wiarygodności.
- Tak? To gdzie je odłożyłeś? – Mariola nawet nie udawała, że jej wierzy. Spokojnie czekała na kolejne kłamstwo.
- Tam gdzie zawsze, do magazynu.
- Zmyślasz, Ewa. Widzisz, wiedziałam, że tak powiesz, więc poszłam to sprawdzić. Gdy tylko usłyszałam o stanie babuni zrobiłam to razem z dziewczynami. Jedyną rzeczą, jaką odniosłaś do magazynu był koc do spania na fotelu.  Sprzęt do udogodnień był, delikatnie rzecz ujmując, trudny do wyciągnięcia dla jednej osoby, bo został w dzień zastawiony pudłami z dwoma nowymi łóżkami dla oddziału. Gdybyś wyjęła cokolwiek, nie dałabyś rady upchnąć tego na poprzednie miejsce. Dlatego zdając raport przez twoją zmianą Krystyna napisała, że z braku udogodnień trzeba się będzie podeprzeć poduszkami. Ale gdy ona czytała raport, ty podobno bawiłaś się telefonem, więc skąd miałabyś to wiedzieć?
- Dobra. Poniosła mnie fantazja z tymi udogodnieniami, pewnie używałam ich nockę wcześniej, człowiek może zapomnieć. Mariolka, ja naprawdę ich obracałam. Naprawdę.
- Kogo?
- Facetów z dwójki i trójki, babki z siedemnastki i babunię w dwunastce. Szkoda, że ona nigdy nie mówiła, bo sama by ci o tym powiedziała.
- Kiedy to było? – Drążyła Mariola.
- Koło jedenastej, a potem po powtórce serialu, nie wiem, która była godzina i... jeszcze koło czwartej.
- Ewa, nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Poza tym, od „koło jedenastej” od szóstej to jakieś pięć godzin, a nie dwie. Kłamiesz.
- Jak uważasz. - Wzruszyła ramionami - Nic na to nie poradzę, że mi nie wierzysz. Nie będę walczyć z wiatrakami. Zrobiłam, co musiałam. To niczyja wina, że babunia jest odbiałczona, a nogę i tak ma uschłą i przykurczoną, więc mniej tkanek, bliżej kość i łatwiej o odleżyny. Medycyna. Normalne. Oddział już dawno powinien dla niej dostać materac przeciwodleżynowy i dobrze o tym wiesz. Nie mam sobie nic do zarzucania.
- Nie musisz mi tego tłumaczyć. Wytłumacz mi raczej to, dlaczego przez dwie kolejne doby nie nabawiła się kolejnych odleżyn? Jak sądzisz? Bo ja myślę, że gdy personel na swojej zmianie robi co, do niego należy, takie rzeczy się nie dzieją. Ewa, to jest dom tych ludzi, a ty kompletnie o tym nie pamiętasz. Dom, rozumiesz? Nie przechowalnia.
- To nie fair.
- Nie fair jest to, że gdy dziewczyny zdążą we dwie zrobić trzy dwuosobowe pokoje z kąpielami, ty robisz jeden, a powinnaś półtora i zawsze masz to samo tłumaczenie, że ktoś się ofajdał, a przecież one mają to samo. Pracujesz wolniej, więcej śpisz na nockach...
- Mariolka, czy ty się słyszysz? - Przewróciła oczami - Wszyscy śpią na nockach. O co ci chodzi?
- Tak, ale wstają, gdy trzeba, co dwie godziny obracać mieszkańców, poza tym, co rusz wyskakujesz na fajkę. Wiecznie gdzieś giniesz. Jesteś najużyteczniejsza, gdy cię tu nie ma, gdy wyślę cię z mieszkańcem na badania do szpitala. Ewa, nie chcę z tobą pracować, nie chce cię w moim zespole. Jesteś fajna dziewczyna, ale jak widać za młoda do pracy w Domu Opieki, albo za mało odpowiedzialna za samą siebie, żeby jeszcze brać odpowiedzialność za innych. Nie chcę ci robić przykrości, ale nie mogę wiecznie usprawiedliwiać cię przed koleżankami. Właśnie to by było nie fair. Porozglądaj się po piętrach, popytaj na innych oddziałach, spróbuj się przenieść w ciągu miesiąca, bo ja nie dam ci rekomendacji na nową umowę. Jeśli gdzieś jakaś oddziałowa cię zechce, da ci ją i zostaniesz w DPS -ie. Jesteś studentką, masz gadane, dajesz się lubić.  Próbuj. Tylko nie smaruj na oddział, to i my nie będziemy mówić źle o tobie. A teraz wracaj do pracy.

Zawzięła się. Widziała, jak dziewczyny gadają po kątach, że w końcu uczciwie zabrała się za robotę. W czasie dyżuru tylko raz wychodziła na fajkę. Po raz pierwszy pracowała na wysokich obrotach i czekała na swój dzień, aż nadejdzie, ale Mariolka tak bardzo pozmieniała grafik, że niemal nie miała nocek. Nigdy nie była sama. Miała za to czas na szukanie miejsca na piętrach. Znalazła sobie przeniesienie, ale postanowiła dotrwać do swojej ostatniej nocki.
Gdy na oddziale zrobiło się cicho, odczekała jeszcze godzinę i zadowolona poszła do dwunastki. Babunia spała. Wyglądała jak wkurzony kurczak z tymi swoimi przykurczami kończyn i resztką białych włosów na czubku głowy. Ewka ściągnęła ją za łokieć i kolano na prześcieradło leżące na podłodze na tyle delikatnie, by się nie potłukła i nie miała sińców, a potem razem z nim pociągnęła ją do łazienki.
Odkręciła wodę, początkowo ciepłą i lała nią leżącą na podłodze staruszkę. Potem zaczęła się śmiać.
Fajnie, co? Ciepełko. Ale zaraz będzie koniec ciepełka, szmato. Przez ciebie straciłam pracę. Przez ciebie suko i teraz zrozumiesz, że nie ma się co mi stawiać, Mariolka też kiedyś zrozumie. Ja ci te cuchnące odleżyny wybiję z głowy! Nauczę cię, jak sama masz się obracać, gdy trzeba, ty stara kukło! Ty kupo gnoju, osrańcu ty! Już ja cię nauczę.
I odkręcała na przemian lodowatą i gorącą wodę polewając nią z pasją leżącego na podłodze niedołężnego, jęczącego człowieka i szepcząc nienawistne zaklęcia i sycząc przekleństwa i sącząc jad w serce babuni. A potem, gdy skończyła się bawić, z pogardą i uśmiechem triumfu na mokrym prześcieradle zawlokła ją, dygocącą ciągnąc po podłodze do pokoju i drwiąc bezlitośnie, że nic tak nie poprawia krążenia jak wodne masaże.
Kiedy Ewa chciała przenieść mokrą, kościstą staruszkę z podłogi na łóżko, poczuła nieznośny ból.  Wrzasnęła z wściekłości i szarpnęła się, ale bolało coraz bardziej, więc puściła staruszkę, która upadając wydarła  jej z głowy włosy jak kępy mchu a lecąc zahaczyła o ramę łóżka i połamała sobie kości. Do końca w ostatnich czterech zębach trzymała fragment  ucha dziewczyny, który wypluła z pogardą i wtedy dopiero z jej ust dobiegł pisk. Wysoki, przeraźliwie świdrujący dźwięk, jak zwierzęce wycie. Odgłos, który zbudził opiekunki na sąsiednich oddziałach, i zmusił je, by tu przybiegły i zobaczyły, kto odniósł ostateczne zwycięstwo.



2 komentarze:

  1. I sprawiedliwości stało się zadość! A swoją drogą, pewnie wiele jest takich pracowników i pracownic... Tylko... Czy oni nie mają matek, starych ojców?

    OdpowiedzUsuń
  2. I sprawiedliwości stało się zadość! A swoją drogą, pewnie wiele jest takich pracowników i pracownic... Tylko... Czy oni nie mają matek, starych ojców?

    OdpowiedzUsuń