piątek, 28 października 2016

Tatuś

- Przestań się suczyć! - Krzyknął a jego głos odbił się echem po pustym przedpokoju.
- Nie wrzeszcz na mnie, tatuś, co? - Odpowiedziała spokojnie malując kreskę najpierw nad a potem pod powieką. – Poza tym, nie ma takiego słowa i ty o tym wiesz. Ponoć masz maturę. - Poprawiła lusterko.
- Już jest, a ty nie wyjdziesz z domu wyglądając jak szmata! - Pieklił się.
- Dobra. Jak chcesz, ale zdechniesz z głodu, tatuś. Opieka da ci na chlebuś i fajki? - Wydęła usta do lustra, i pociągnęła różową szminką po wargach. Nawet na niego nie spojrzała. Roztarła między wargami błyszcząca maź. - Poczekaj dzień dwa... - kciukiem i palcem wskazującym poprawiła kąciki. - ...najpierw światło ci odłączą, potem resztę a bez telewizora będziesz płakał jak dzieciak, długo nie wytrzymasz. To nałóg, jak chlanie... więc skoro sam nie masz roboty, nie zawracaj mi łaskawie dupy, tatuś, bo mi się rzygać chce, od tych twoich pieprzonych farmazonów. - Wciąż nie przerywała robienia makijażu. Coś tam rozcierała pędzelkiem na wystających kościach policzkowych. - Poza tym nie mówi się suczyć, tylko kurwić, a że ja tylko uczciwie pracuję, więc mnie z kimś pomyliłeś, bo nie wiesz, co się wokół ciebie dzieje.
- Stul pysk, gówniaro! - Nerwy miał napięte do granic możliwości – Nie pozwolę na to, żeby moja córka była dziwką!
- I co zrobisz? Zbijesz mnie? A może pójdziesz do pracy, co? Żałosny jesteś. Mało, że ci już nogi połamali? Teraz nawet na stróża cię nie przyjmą. Trzeba było nie kombinować, tatuś. Kradłeś, to ci kulasy poprzetrącali i ciesz się, że nie plecki. A tak, zanim matka wyjdzie... a to nieprędko nastąpi, ktoś cię musi karmić, nie? Tatuś? - W jej ustach to słowo brzmiało jak obelga, najgorsze wyzwisko, ale nie przestawała mówić. - To jak już pójdziesz do tej pracy, to mi na studia zarób. - Roześmiała się szyderczo a on postanowił spróbować inaczej. Wierzył, że ma na nią jakiś wpływ, starał się, złagodniał.
- Dziecko. - Zaczął spokojnie odpalając papierosa. - Przecież ty jesteś mądra dziewczyna, proszę, opamiętaj się. Nie możesz tak żyć.- Dopiero wtedy zaczęła na niego patrzeć. Sprawiała wrażenie takiej obcej, dorosłej i kompletnie zniesmaczonej.
- To, co ja mogę, to już nie twój zasmarkany interes, tatuś. I wiesz co?  Powiem ci, kiedy zacznę się kurwić, bo ja na tym zamierzam dobrze zarobić. Wystawię się na taką licytację, że hej. A potem zgarnę szmal i zostawię cię w tym chlewie... i masz rację, jestem mądra, dlatego  pójdę na studia i skończę sobie jakąś medycynę, i wiesz co? Będę sterylizować takich palantów jak ty. Zawodowo. Wtedy nie dostaniecie ode mnie z matką ani grosza. Więc żryj za moje, póki możesz, bo to co dobre szybko się kończy. - Bez emocji patrzyła jak mężczyzna płakał z bezsilności i wściekłości. Spojrzała na niego zdumiona i odezwała się z pogardą – I czego się mażesz jak baba? Myślisz, że ja chciałam mieć takie dzieciństwo? Ciągle ktoś siedzi, albo ty, albo stara. Wiecznie mordy zapite. Jeść nie ma co, ale chuj, piwko ważniejsze, nie? Tacy jak wy nie powinni się mnożyć. - Zapięła dokoła kostek bardzo wysokie sandałki, i wyszła do przedpokoju, poprawiła stanik przed lustrem i wróciła do pokoju po torebkę. Właśnie miał coś powiedzieć, ale położyła na ustach palec. Uśmiechnęła się tak jakoś lekko i radośnie, że przez myśl mu przeszło, że zaraz przeprosi, że to takie głupie żarty, babskie gadanie, ale po chwili zmarszczyła czoło jak jego stara, gdy mówił, że nie ma fajek ani na fajki. Taka była podobna do matki, tak samo młoda, jak ona, gdy ją poznał i poznawał tak skutecznie, aż zrobił jej bachora. - I wiesz co, tatuś? - Przerwała ciszę - Od teraz masz odwyk. Będziesz siedział w tym wózku jak w pudle sześć tygodni jak chirurg przykazał i nie dostaniesz ani jednej kropli piwa. A ja zadbam, żeby tu żaden twój koleś od wódki nie trafił. Taka mała zemsta, kumasz? Za te wszystkie dni, gdy nie miałam co jeść. Będziesz miał o czym rozmyślać. Ponoć życie jest na trzeźwo nie do zniesienia, matka tak mówiła, nim ją zamknęli. - Przez chwilę przyglądała mu sięz poczuciem tryumfu, widziała na twarzy ojca lęk i niepewność, hamował się, by nie wybuchnąć, ale wcale się tym nie przejęła. - Myślisz, że czemu wyszedłeś ze szpitala o szóstej rano? Czemu cię tu taryfą przywiozłam i zapłaciłam za wtachanie na piętro? Nie wiesz? Bo pijaki śpią o tej porze. Nikt nie wie, że wróciłeś do domu, staruszku. Córeczka zadbała o wszystko. A jak sądzisz, po co zrobiłam to przemeblowanie? Już ci świta? Tak, żebyś wózkiem do okna nie dojechał i gości nie zaprosił. Ale jest jeszcze jedna niespodzianka. Zamek w drzwiach też wymieniłam, żeby ci się nie wydawało, że wyrzucisz komuś klucz przez okno, czy takie tam. Nawet nie wiesz jakie to ważne mieć w drzwiach zamek. Ja wiem. Ciągle tu ściągasz ohydnych meneli a ja śpię po koleżankach, żeby się o mnie w nocy nikt nie potknął i brzucha mi nie zrobił jak ty matce. Tym bardziej, że szanowna mamusia próbowała mnie już za wódę przehandlować, a potem na ulicę wysłać. Widzisz, serca dla ciebie i matki nie mam, tatuś. Wy dla mnie nie mieliście. To ja kręcę dupą przed oblesiami po nocach, żebyś ty miał co żreć. Ale to jedyne, co robię poniekąd dla ciebie. Nie pozwolę, żebyście dalej ciągnęli mnie na dno, tatuś. Mam piętnaście lat i dokładnie wiem jak chcę żyć. I ty niczego nie będziesz mi dyktował. Amen.
I wtedy nie wytrzymał, cisnął jej w głowę szklaną popielniczką. Dobrze wycelował, precyzyjnie, był trzeźwy prawie dobę i liczył na sukces. Tę małą wredną sukę należało zamknąć, żeby nie kłapała jadaczką. Chciał usłyszeć jedno, ostateczne, głuche uderzenie, zamiast tego szkło posypało się ze ściany na podłogę a jego dobił śmiech. Był zbyt powolny.
- Więcej nie próbuj, bo zdechniesz tu z głodu z moim trupem. – Wycedziła zimno - Widzisz, nieudaczniku, nawet zabić mnie nie potrafisz. I koniec fajek. Nie masz popielniczki, będziesz zdrów, rzucasz palenie frajerze. Już ja ci umilę tę nędzna egzystencję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz