środa, 9 listopada 2016

Stróż

Coś jakby kontynuacja Modlitw, ale niezupełnie.


*~*~*


- Cieć! He he he – Rechotał – Że też sam na to nie wpadłem, he he he! Świetne. Chcesz poniżyć wielkiego pana anioła? - Kpił - Zleć to ludziom, a nazwą go cieciem. Oni to mają poczucie humoru! Aniołowie powinni nosić za babciami siatki z zakupami. Heh, dobre. - Zadowolony z żartu zapytał - A co ty właściwie porabiasz?
- Zakładam nowy kościół.
- Kościół Potwora Spagetti już któryś wymyślił, co tym razem?
- Odwołałem się do patriotyzmu, to będzie "Wielki Kościół Dobrej Diany". Elvisowy się przyjął, to taki może też da radę, tym bardziej, że siedziba ma być w Manchesterze, europejsko będzie. Bardzo się staram. A jak twoje radio w Polsce?
- Doskonale, przeżywa okres prosperity. Każdy sposób jest dobry, by odwrócić uwagę ludzi od Boga. Ale z tym cieciem to pojechałeś. Rozbawiłeś mnie. - Demon był w świetnym humorze. Kumpel kontynuował swoją myśl:
- No, bo wyobraź sobie sześcioskrzydłych dostojnych Serafów. - Opowiadał gestykulując rękami - Jedną parą skrzydeł zakrywają oblicze, drugą stopy, trzecia unosi je w powietrzu a w dłoniach dzierżą dumnie... brzozowe miotły. Dostojnie, nie? I stoją przed tronem Boga i śpiewają Wszechmocnemu: Gloooria! Ohyda i nuda - Wzdrygnął się na samo wspomnienie.
- Mniej kombinuj, więcej rób, bo się Zły wścieknie. Dobrze, że o nas nikt nie mówi "ciecie". Wolę być demonem, niż frajerem. Oni wolą być cieciami, niż demonami. Ich sprawa.
- Jasne, ja spadam, mam taką robótkę małą na oku. Kotki sprzedaję, hi hi hi, to znaczy niezupełnie ja...

* ~* ~*

W komisariacie policji na niewygodnym krześle siedziała duża kobieta z rozmazanym od łez makijażem. Była roztrzęsiona, oglądała swoje paznokcie. Policjant z wolna tracił cierpliwość.
- Proszę mi opowiedzieć, jak to się stało, że pani tam trafiła? - Bawił się długopisem i nie nawiązywał kontaktu wzrokowego.
- W markecie wisi kartka – Pociągnęła nosem – Że ktoś odda kotki w dobre ręce i ten adres właśnie, no to poszłam – Chlipała – Po kotka.
- Tak, i co dalej?
- Zapukałam i powiedziałam, że ja w sprawie kociąt, to on mnie wpuścił i dopiero potem zauważyłam te zakrwawione rękawy. Patrzę a tu głowa tej dziewczyny na podłodze. Zsikałam się ze strachu i pomodliłam o ratunek.
- I?
- On przeprosił za bałagan, zdenerwował się, i powiedział, że kotki się skończyły i odprowadził mnie do wyjścia. Wybiegłam z bloku i zadzwoniłam do was. To wszystko.
- Dlaczego on pani nie zabił? - Zastanawiał się głośno policjant przygryzając długopis.
- Nie wiem. Niech pan sam jego spyta.

 *~*~*

- Wyszedłeś dwa tygodnie temu i już powrót na stare śmieci, co?
- Tak wyszło – Facet nerwowo ogryzał paznokcie do krwi.
- Opowiesz jak było? W sumie wiemy wszystko, brakuje twojego zeznania i wracasz do domu za kratkami.
- Było jak zawsze. Pierwsza przyszła po kociaki. Kociaków nie było. Udusiłem szmatę i właśnie ją dzieliłem, gdy przyszła ta druga, taka fest. Zawsze taką chciałem – Rozmarzył się – Taki byłem szczęśliwy, że nie zauważyłem, kiedy wszedł ten chłop. Wielki był taki, że nie miałbym szans.
- Jaki chłop? Ona zeznała, że była sama. – Dopytywał gliniarz zaskoczony.
- Zwariowałeś! Gdyby była sama dawno bym ją podzielił. Stał za nią duży facet. Bardzo duży, nawet ogromny, jak koszykarz jakiś i jeszcze gapił się na mnie. Popsuł mi całą zabawę. Pieprzony przystojniacha.

*~*~*

- Twierdzi, że nie zabił pani z powodu bardzo postawnego mężczyzny, którego początkowo nie zauważył. Pani mówi, że była sama, coś tu nie gra.
- Byłam sama. Zauważyłby pan postawnego faceta, gdyby stał obok, prawda? A obok nikogo nie było, nawet nie znam nikogo takiego. Nie umiem tego wyjaśnić. A pan?
- Może Mieciowi na łeb padło. Normalny to on nie jest, aż żal, że wyszedł. Takich jak on nie powinni w ogóle wypuszczać. Cokolwiek widział, to uratowało pani życie. Niech się pani cieszy. Opatrzność panią chroni.
- To nie opatrzność panie władzo. O ochronę prosiłam Boga, nie fatum.
- Hm, więc Miecio widział Boga? – Zadrwił.
- Nie, na pewno nie. Ale on mógł posłać mi na pomoc anioła, prawda?
- Niech pani wierzy w co chce. Ja potrzebuję faktów do sprawy. Właściwie mam już wszystko. Jakby co, to się odezwę. Aha i proszę nie rozmawiać dziś z prasą. Ok?

*~*~*

- I jak sprzedaż kotków, kolo?
- Nijak, stary. Sprawa się rypła, facet znów siedzi. Zdążył tylko jedną babę oprawić. Druga wiedziała kogo ma prosić o pomoc i została wysłuchana w jednej chwili. Zaraz się pojawiło ogromne anielisko za babą i świr mi spękał. Ja też ulotniłem się od razu, bo z posłańcami nie ma co zadzierać. Strzec nikogo nie strzegą, ale gdzie zostaną posłani, tam murem stoją broniąc interesów swego szefa. Psy ogrodnika! A taki mi się fajny psychopatyczny, seryjny morderca trafił. Cholera. Strasznie szkoda. Wszystko popsuł, piękniś. Cieć jeden.

1 komentarz: