sobota, 21 stycznia 2017

Plan

Patrzył i nie wierzył. To była ona. Kujonka, która narobiła mu obciachu w ogólniaku. Ta, która na jego zawsze działający i standardowy podryw zareagowała tak, że cała buda pękała ze śmiechu. Zawsze miał patent na głupie panienki. Podchodził pewnie, obejmował je ramieniem, poszeptał w uszko i po chwili ogłaszał kolesiom, że on i jego Niunia będą dziś razem na imprezie, czy meczu. Spotykał się z nią tydzień czy w ostateczności dwa, migdalił ile wlazło a potem oświadczał, że do siebie nie pasują i szukał kolejnej Niuni. Nawet nie musiał pamiętać ich imion. Był specjalistą od Niuń.
A kujonka się wyłamała. Mało tego. Przykleiła mu łatkę. Czupiradło z fajnym tyłkiem owszem, pozwoliło się objąć, dało sobie podmuchać na szyję i poszeptać bzdurki, o tym jak to właśnie odkrył, że są dla siebie stworzeni, ale zaraz potem, gdy pokazywał ją kolegom i ogłosił, że on i Niunia będą dziś razem na koncercie, dała mu taką kontrę, że zapamiętał do końca życia. No dobra, przynajmniej teraz pamiętał. Mała wywinęła się zgrabnie z jego objęć nie wiedział kiedy i wybuchła śmiechem. Pogłaskała go po policzku grzbietem palców i spokojnie powiedziała:
- Słuchaj, Pimpuś Sadełko. Żeby waletować miedzy moimi udami trzeba czegoś więcej, niż mieć bajer. Idź rwij pasztety bez mózgu i nie zawracaj mi głowy. Wolę markowy wibrator niż idiotę we własnym łóżku. - A potem odwróciła się i odeszła. Odprowadzały ją gwizdy i fala śmiechu, ale to nie z niej się nabijali.
Musiał pięciu kolesiom skuć mordę, a kilkunastu postawić piwo, żeby magiczny "Pimpuś Sadełko" się od niego odkleił. Przecież nigdy nie był gruby. Przeciągnął dłonią po własnym policzku jakby upewniając się jak wygląda. Miał tylko okrągłe, jeszcze chłopięce policzki. Na szczęście jego męskie rysy były ostrzejsze.  Nigdy jej tego nie zapomniał, a teraz stała przed nim o dziwo, uczesana czekając na polecenie, by usiąść i to on miał zdecydować, czy dostanie tę pracę.
Nie znosił jej. Nie chciał mieć w zespole swojej nemezis. Tak postanowił jej powiedzieć, ale pragnienie, by się odegrać, zwyciężyło. Pokazał  ręką na fotel i sięgnął po jej dokumenty. Nawet nie drgnęła, więc zaciekawiony podniósł głowę.
- Nie wiem czy jest sens siadać. Przecież mnie nie przyjmiesz. Już raz podkopałam twoje napompowane ego. Nie sadzę, żebyś zaryzykował raz jeszcze. - Bardzo potrzebowała tej pracy, postanowiła go więc odrobinkę podpuścić.
- A o tym to powinny zdecydować twoje umiejętności, nie sądzisz, Niunia? - Bezczelnie się uśmiechnął.
- Skoro tak mówisz. - Usiadła i założyła nogę na nogę.
- Dobra szkoła, niezłe referencje, ale krótki staż. Myślisz, że dasz radę? - Podniósł na nią wzrok tylko na chwilę i nim zdążyła odpowiedzieć, mówił dalej - Ale zaraz, czemu miałabym przyjść cię  w niepełnym wymiarze godzin?
- To sprawa osobista. Na razie mogę pracować tylko od siódmej do trzynastej.
- Dlaczego?
- Nie odpuścisz, prawda?
-No raczej nie. Ciekawski jestem z natury.
- Mam dziecko i jeszcze nie stać mnie na nianię w pełnym wymiarze, a już za późno na załatwianie miejsca w żłobku. Po prostu nie ma miejsc. Przeprowadziłam się dopiero przed tygodniem do mieszkania po ciotce i muszę najpierw zarabiać, by móc komuś płacić. Póki co mam kogoś do pomocy do trzynastej. – Nie tłumaczyła, że dziecko jest siostry, ofiary wypadku na żaglach. Niby po co miałby to wiedzieć.
- Dziecko. Taaak. Taka wybredna, a wzięła sobie do łóżka frajera, który się nie potrafił zabezpieczyć. Heh. Ironia losu, nie? I powiedziałem to głośno. Współczuję. – Machnął ręką - Idź już. Zadzwonimy do ciebie. Albo i nie. Zobaczymy, Niunia.
Powoli wstała. Wyprostowała się i obciągnęła marynarkę. Odwróciła się i ruszyła do drzwi bez słowa. Gdy położyła dłoń na klamce, usłyszała jak głośno nabrał powietrza.
- Poczekaj. Bardzo potrzebujesz tej pracy? -  Odwróciła się bardzo wolno mrugając przy tym szybko, by zatamować łzy. Udało się tylko na tyle, że zostały w oczach i nie spłynęły po starannym makijażu.
- Poradzę sobie - Szepnęła przez zaciśnięte gardło i odwróciła się do drzwi. Nawet nie wiedziała kiedy wstał i znalazł się tuż za jej plecami.
-  Prosiłem żebyś poczekała.  Nie musisz siadać, jeśli nie chcesz, ale mnie posłuchaj. Bardzo potrzebuję sprawnego managera. Zapomnijmy o tym, że ja byłem dupkiem w liceum a ty bezczelną i pyskatą kujonką. Mogę dać ci tę robotę, ale musiałabyś tu być osiem godzin. No powiedzmy, że ten pierwszy miesiąc może być tylko sześć, ale należy to migiem ogarnąć. - Gadał jak z taśmy, a że stał niebezpiecznie blisko chłonęła jego zapach coraz bardziej pozwalając, by jej myśli błądziły, a zmysły odbierały więcej niż na co dzień. Pachniał cytrusami i drzewem sandałowym. Mocno i świeżo. Dopiero, gdy odsunął się na bezpieczną odległość zmiarkowała się, że o coś zapytał.
-- Powtórz proszę.
- Czy możesz zacząć już dziś?
- Nie. Nie mogę. -  Spojrzała na zegarek na przegubie. - Mamy tylko godzinę. - Dla niego zabrzmiało to dwuznacznie.  Gdyby miał z nią tylko godzinę tak naprawdę, doprowadziłby jej wszystkie zmysły do chaotycznego drżenia, torturowałby jej ciało z mistrzowską wprawą i nie pozwoliłby jej się  zatracić. Zostawiłby ją parującą i roznamiętnioną w stanie, gdy mózg zamienia się w kisiel i nie zna niczego prócz pragnienia. To wciąż jeszcze mogłoby się wydarzyć. Taaak.
- Dobra, chociaż pokażę ci biuro i podpiszesz papiery.  Gotowa?
- Jasne.  I dziękuję. Bardzo i naprawdę. Sądziłam, że jesteś gnojem. - Mówiła szczerze patrząc mu w oczy i myśląc, że nie ma mu co ufać. -  Przepraszam.

Jestem. Pomyślał.  Gdybyś tylko wiedziała jaki jest plan. I uśmiechnął się do niej sztucznym wyuczonym uśmiechem, który był zarezerwowany dla nielubianych kontrahentów . Będziesz Niunią. Tygodniówką. Jeszcze zobaczysz. Polowanie czas zacząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz